- Nie, byłam pijana - odpowiedziałam spokojnie, wałkując ciasto na słodkie rożki.
- Przespałaś się z Laniskiem - jęknął zrezygnowany, wciskając się bardziej w swoje siedzenie.
- Dokładnie - pokiwałam głową i zajęłam się wykrawaniem ciasta i nakładania nadzienia do niego. Kiedy włożyłam pierwszą część słodkości to pieca popatrzyłam na Tilena. - Jezus, o co ci chodzi? Przecież ciebie to tak jakby nie dotyczy - wytarłam ręce w fartuch i podparłam się pod boki.
- O to, że ty jesteś grzeczna, a on nie. Nie pasujecie do siebie - wykrzyknął i zagryzł wargę czekając na mój wybuch.
- Znalazł się ten, który jest taki genialny. Zajmij się swoim związkiem i Zaly! - warknęłam wkurzona. Nikt go nie prosił o wtrącanie się w to do kogo pasuje a do kogo nie.
- Może wy we dwie powinnyście pogadać, bo ja się chyba nie nadaję do tego - jęknął i potarł czoło.
- Przypominam ci, że ona mnie nie lubi - wywróciłam oczyma. - Nawet nie wiem za co, ale nie lubi. Sam mi mówiłeś - wyłożyłam słodkości z pieca na wystawę i wrzuciłam kolejne.
- Maruda - sięgnął po jeden rożek i wpakował w całości do buzi.
- Przytyjesz grubasie - wywróciłam oczyma.
- Jak się spotkasz z Zalą, to nie przytyje - powiedział szczerząc się, ale jak dostał ścierą po głowie, to mu przeszło.
- Tilen ja cię proszę, przestań spędzać czas z resztą kadry bo ci się głupota udziela - powiedziałam zirytowana.
- Masz za mało kobiet w towarzystwie. Mari, proszę cię - zrobił duże oczy jak Kot ze Shreka.
- Dobrze, spotkam się z nią - westchnęłam - kiedyś - dodałam cicho i zajęłam się pieczeniem.
~*~
Po półtora miesiąca namawiania mnie, Tilen w końcu wygrał i tak spotkałam się z Zalą. Zaprosiłam ją kulturalnie do mojego mieszkania. Specjalnie z tej okazji przyniosłam z pracy worek ze słodkościami, które rozłożyłam na półmisku i postawiłam na stoliku. Ogarnęłam szybko swój wygląd i usiadłam na kanapie, czekając na przybycie dziewczyny mojego przyjaciela. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc poszłam otworzyć. Moim oczom ukazał się niziutka blondynka.
- Hej, ty jesteś Zala pewnie, jestem Marina - podałam jej rękę, którą ona uścisnęła.
- Miło mi cię poznać - uśmiechnęła się szczerze. - Nie myśl, że próbuje być miła, kiedy usłyszałam od Tilena o tym wszystkim zrozumiałam, że naprawdę jesteście tylko przyjaciółmi i nic romantycznego między wami nie ma - wyjaśniła, uśmiechając się przepraszająco.
- Okej - uśmiechnęłam się zakłopotana. - Chcesz coś do picia? - dłonią wskazałam na kuchnię.
- Mogłabyś mi zrobić kawy? Od rana jestem na nogach i usypiam już.
- Jasne - pokiwałam głową i włączyłam ekspres, ale gdy poczułam intensywny zapach, dopadły mnie mdłości. Przyłożyłam dłoń do ust i przełknęłam ślinę.
- Wszystko okej? - blondynka wstała zaniepokojona i do mnie podeszła, kładąc swoją dłoń na mojej łopatce. Pokręciłam przecząco głową i pobiegłam do łazienki, gdzie zwymiotowałam. - Zatrułaś się czymś? - Zala podała mi kubek z wodą, a ja przepłukałam usta i umyłam szybko zęby.
- Nie miałam czym, w tym jest problem. Rano wypiłam szybko herbatę i wybiegłam z domu do pracy, bo zaspałam. Ostatnio zdarza mi się to notorycznie - westchnęłam zirytowana. Blondynka patrzyła na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zagryzła wargę i spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Moja mama jest lekarką i chyba wiem, co ci jest.
- Oh tak? - spojrzałam na nią z nadzieją.
- Jest ginekologiem, a tobie Anze sprawił mały prezent - wyjaśniła ze spokojem. W pierwszym momencie słysząc jej słowa, zaśmiałam się głośno. No bo w sumie kto by się nie śmiał. Nie na co dzień słyszy się, że jest się w ciąży, a raczej, że może się być w ciąży.
- Wzięłam tabletkę, niecałe 24 godziny po, ma 98% skuteczności zostało to potwierdzone - złapałam się nasadę nosa, zamykając oczy.
- Czyli 2 kobiety na 100 jednak zachodzą w ciąże - powiedziała spokojnie. - Nie musi tak być, ale jeżeli chcesz mieć sto procent pewności możemy jechać do mojej mamy - uśmiechnęła się pocieszająco.
- Okej, jedźmy - zgodziłam się i poszłam włożyć buty. Wzięłam kluczyki do auta i zjechałyśmy do garażu. Piętnaście minut później wchodziłam niepewnie do gabinetu.
- Dzień dobry - powiedziałam cicho, siadając na krzesło. Zala czekała przed gabinetem, trzymając za mnie kciuki.
- Dzień dobry - doktor Žagar popatrzyła na mnie. - Moja córka szybko mi wszystko wyjaśniła. Minęło już półtora miesiąca od stosunku, tak? - w odpowiedzi pokiwałam głową, a lekarka gestem ręki zaprosiła mnie na kozetkę przy USG. Po badaniu pani Žagar oglądała coś na zdjęciach, które zrobiła podczas USG, po czym mi je pokazała i wskazała na białą kropkę na czarnym tle. - To właśnie dziecko - popatrzyła na mnie uważnie. Sztywnymi palcami sięgnęłam po wydruk i przejechałam po nim palcem.
- Dz-dziękuje - wyszłam, nie rejestrując do końca, co się dzieje.
- I jak? - Zala szybko znalazła się koło mnie. To, co działo się później, pamiętam jak przez mgłę. Osunęłam się na krzesła, podając jej zdjęcia. Rękoma objęłam swój brzuch i zaczęłam płakać. - Spokojnie, będzie dobrze - objęła mnie i zaczęła gładzić moje plecy. Nie wiem, jak znalazłam się w domu, ale pół godziny później był przy mnie Tilen, który został ze mną do momentu, w którym zmęczona płaczem zasnęłam.
______________________
Teraz decyzja należy do was czy zostajecie ze mną i zobaczycie jaką relację Anze i Marina zbudują czy nie. Epilog już mam napisany, więc wiecie, moje decyzje dotyczące ich losu już zapadły.
Następny albo za tydzień, albo za dwa.
Następny albo za tydzień, albo za dwa.
to ja moje bubu, znowu :3
OdpowiedzUsuńczuje się zaszczycona że już znam trzeci rozdział i jejku, trudno mi teraz pisać komentarz do tego rozdziału ALE....
ta rozmowa między Tilenem a Marina na początku jest wspaniała, taka...no nie wiem, czytalam ją po kilka razy, może to przez styl w którym piszesz?
dużo weny bubu i ty mi też dużo daj!
Ło panie. Jeżeli ktoś się tego spodziewał to na pewno nie ja. Mnie osobiście ten rozdział zostawił z pewną pustką, ale taką dobrą. Zostaję tutaj i czekam już na ten 3 skończony. I coś tak czuję, że Tilen będzie chyba moją ulubioną postacią tutaj. :)
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńTo "co najmniej dziwnie" w poprzednim komentarzu okazało się duuużym eufemizmem.
OdpowiedzUsuńA Mari miała być taka rozsądna. Cóż zobaczymy, co wykombinują.